Żremy, znaczy zaczynamy

O żarciu, żarełku, pysznościach i smakołykach. Czyli o wszystkim, czego weganie szukają w sieci. Zbiór przepisów własnych, znalezionych, ulepszonych. Linki i inne smaczne znaleziska z sieci.

Co poza tym? Niewiele. To jest blog żarłoków, o żarłokach i dla żarłoków. Żarcie i żarełko to podstawa. To również najlepszy sposób na promowanie weganizmu. Bo jak inaczej przekonać ludzi, że warto się ograniczać kulinarnie dla wyższych wartości?

I proszę, bez pieprzenia o tym, że dieta weg*ańska jest bogatsza niż dieta osób wszystkojedzących. Bo nie ma prawa być. To, że spora część wegetarian i wegan zaczęła więcej gotować to nie jest argument. Możesz mieć, drogi czytelniku, 500 przepisów w swojej głowie, ale osoba jedząca mięsa może wzbogacić każdy z nich na kilka sposóbów dodając fragmenty zwłok. Nie wiem, czy byłyby to potrawy smaczniejsze, ale na pewno oni mają łatwiej, więcej. Ale mimo wszystko - wygrywamy. A na pewno nasze człowieczeństwo wygrywa.

Na blog będę wrzucała głównie linki do innych blogów i stron. Nie, nie nudzi mi się. I nie, nie jest to bez sensu. Co prawda kolejny blog wegańskiej kuchni mógłby być spoko, ale pomyślmy: kolejny i mógłby. Widziałam mnóstwo blogów (i stron) poświęconych sztuce gotowania, które były niesamowite. Kusiły bogactwem przepisów, świetnymi zdjęciami, zaskakującymi rozwiązaniami kulinarnymy. Ale duuża część z nich była mierna. Umówmy się, przepis na gotowaną marchewkę z groszkiem to nie jest to, czego szukałam w necie. Postaram się więc wrzucać to, co jest inne, ciekawsze. No, lepsze. Z krótkimi opisami, recenzjami. Jeśli masz swój blog lub stronę i uważasz, że nada się tutaj - daj znać :)

Poza tym postaram się raz na jakiś czas wrzucić coś własnego. Zdjęcie, przepis. Różnie.
No i to co najważniejsze: przepisy. Znalezione w sieci, od znajomych, różne. Nie tylko ze stron weg*ańskich, ale też od "zwykłych śmiertelników". To też jest dobra opcja na lobbowanie naszej wersji gotowania. Bez pogrubionego napisu w e g a ń s k i e , nasza mała propaganda nie będzie rzucała się w oczy, a szukającym przepisu tak naprawdę, naprawdę nie zrobią różnicy placki ziemniaczane bez jajka zamiast z jajkiem. Więc oceniajmy przepisy, dodawajmy własne, wrzucajmy gdzie tylko się da linki do smacznych, wegańskich przepisów. Niech wiedzą, że nie głodujemy.

Dobra, koniec. Idę coś zjeść.

P.S. Jeśli jesteś zbłąkaną duszyczką, która szukała tylko przepisu a znalazła to - nie bój się! Ten blog jest po to, żeby udało Ci się odkryć coś nowego i, mam nadzieję, smaczniejszego niż Twoje codzienne pozycje w menu.